Archiwa tagu: wodospad

Park Narodowy Doi Phahompok

Prawie zapomniałem dołączyć wpis o pozostałej części Parku Narodowego Doi Phahompok. Pierwszą część możecie przeczytać klikając tutaj.

Najbardziej popularną częścią Parku Narodowego Doi Phahompok (w języku tajskim: อุทยานแห่งชาติดอยผ้าห่มปก) są gorące źródła nieopodal miasteczka Fang (ang. Fang Hot Springs). Ich lokalizacja nieopodal gór jest bardzo malownicza. Na dużej polanie leżą losowo porozrzucane głazy różnej wielkości – wszystkie oczywiście naturalne. Gorąca woda wypływa na powierzchnię i tworzy sadzawki różnej wielkości. Kilka większych z nich zostało przystosowanych do gotowania jajek. Zakupujemy paczuszkę jajek, zanurzamy je w gorącej wodzie, czekamy ok. 20 minut i jajka są gotowe do spożycia. Dodatkowo zawierają minerały pochodzące z gorących źródeł, a więc powinny być zdrowsze.

Do dyspozycji odwiedzających jest kilka większych publicznych basenów z gorącą wodą (ale nie zbyt gorącą, tak aby całe rodziny mogły z nich korzystać) oraz prywatne kabiny z okrągłymi wannami wyłożonymi kamieniami. Prywatne kabiny kosztowały 50 bahtów od osoby (ok. 1 euro) za godzinę dla min. dwóch osób (jedna osoba mogła skorzystać sama, płacąc za dwie osoby).

W okolicy znajduje się także kilka wodospadów. Niestety, większość z nich zlokalizowana jest w trudno dostępnych częściach parku (dojazd stromymi i nieutwardzonymi drogami). Na początku twardo jechałem w stronę jednego z nich (polecanego przez jednego ze strażników parku), ale w końcu zdrowy rozsądek wziął górę i zawróciłem. Zobaczyłem tylko łatwo dostępny wodospad Pong Nam Dam – może i niewielki, ale mający swój urok.

Park Narodowy Doi Phahompok (A – punkt kontroli biletów, B – pole biwakowe Kiew Lom, C – gorące źródła Fang)

Si Phan Don (Cztery Tysiące Wysp), Laos

W końcu dotarłem na Don Det, jedną z wielu wysp wchodzących w skład archipelagu Si Phan Don (Czterech Tysięcy Wysp) na rzece Mekong. Si Phan Don mieści się na samym południu Laosu, przy granicy z Kambodżą. Jest to miejsce niesamowicie spokojne – można się tutaj zrelaksować w hamaku i patrzeć, jak dni przemijają obok nas. Zatrzymałem się w domku nad brzegiem wyspy, z łazienką w środku, werandą z hamakiem i taka przyjemność kosztowała mnie całe 30 000 kipów (ok. 3 euro, październik 2014).

Pierwszego dnia pospacerowałem tylko trochę po wyspie i zaliczyłem zachód słońca. Drugiego dnia ruszyłem na całodniową wyprawę kajakową (koszt: 150 000 kipów, ok. 15 euro). Głównym celem tej wyprawy było zobaczenie nawiększego wodospadu w Azji Południowo-Wschodniej – Khon Phapheng. Nie jest to najładniejszy ani najwyższy wodospad – uskoki dochodzą do 15 m, ale formacje skalne składające się na ten wodospad dochodzą do ok. 1 km szerokości. Wzburzone, rozgniewane wody Mekongu przelewają hektolitry wody do Kambodży każdej sekundy. Khon Phapheng jest jednym z naturalnych powodów, przez które nie jest możliwe przepłynięcie całej długości Mekongu do Chin.

Następnego dnia udałem się na wyspę Don Khong, która to w owym czasie gościła jeszcze mniej turystów niż Don Det. Wypożyczyłem rower i objechałem wyspę dookoła – poza skromnymi świątyniami nie dojrzałem niczego szczególnie godnego uwagi. Spędziłem więc jedną noc na wyspie i następnego dnia wróciłem do Tajlandii.

Tym sposobem dotarliśmy do końca mojej poróży do Laosu w 2014. Podczas tej wyprawy zwiedziłem tylko południową część Laosu, jako że północ widziałem już wcześniej – z pewnością zamieszczę reportaż z poprzednich wypraw w późniejszym czasie.

Laos, Si Phan Don (Cztery Tysiące Wysp, A – Don Det, B – Don Khong)

Płaskowyż Bolaven, Laos – Z Sekong do Pakse

Wczas rano zebrałem się z łóżka i opuściłem Sekong dość szybko – nie ma tu wiele do zobaczenia. Mój bardzo tani (i nieco zaniedbany) hotelik możecie zobaczyć na zdjęciach – co nie znaczy, że w okolicy nie było innych – wręcz przeciwnie, wybór był dość duży jak na tak odległą miejscowość. Droga powrotna do Pakse była o dziwo w bardzo dobrym stanie – tylko kilka kilometrów nie było pokryte asfaltem. Zatrzymałem się, aby zobaczyć główny cel podróży – przepiękny wodospad Nam Tok Katamtok. Łatwo go przeoczyć, jedyny znak wskazujący jego położenie jest mały i słabo widoczny. Nie wiem, czy jest możliwe podejście bliżej wodospadu – prawdopodobnie nie – poza tym próba samodzielnego przejścia przez las mogłaby się skończyć tragicznie, jeśli gdziekolwiek znalazłyby się niewypały z czasów wojny indochińskiej.

Po drodze do Pakse zatrzymałem się przy kilku plantacjach kawy oraz innych wodospadach – Tat Cham Pee i Tat E-Tu. Mój powrót do Pakse został opóźniony o dobre dwie godziny, gdyż przy jednym z tych wodospadów zaczęło mocno padać – i tak, nie chciało przestać przez te dwie godziny.

Następnego dnia z samego rana dzielnie wyszedłem po schodach na pobliskie wzgórze, gdzie znajduje się wizerunek Buddhy i punkt widokowy. Zrobiłem więc zdjęcia Pakse z drugiego brzegu Mekongu i kontynuowałem moją podróż na samo południe Laosu – do Si Phan Don (Czerech Tysięcy Wysp, ang. Four Thousand Islands).

Z Sekong (A) do Pakse (B)

Płaskowyż Bolaven, Laos – Z Pakse do Sekong

Płaskowyż Bolaven (ang. Bolaven Plateau) słynie ze wspaniałych wodospadów, plantacji kawy wysokiej jakości i własnego mikroklimatu. Jest tutaj odczuwalnie chłodniej niż w sąsiednim mieście Pakse. Podobnie jak i w Tha Khaek, również tutaj można zrobić tzw. “pętlę”. Wymaga ona jednak więcej czasu, którego ja nie miałem. Koniecznie chciałem zobaczyć największy wodospad w okolicy – Nam Tok Katamtok, będący jednocześnie jednym z trudniej dostępnych. W tym celu postanowiłem udać się w ciągu jednego dnia z Pakse aż do Sekong, a nazajutrz wrócić inną trasą, przebiegającą obok tegoż wodospadu.

Wypożyczyłem więc nowy motor i pokierowałem się na płaskowyż Bolaven w kierunku Paksong. Najpierw zatrzymałem się, aby zobaczyć jeden z najbardziej spektakularnych wodospadów w Laosie – wodospad Tad Fan. Dwa równoległe strumienie wody z rzeki Huay Bang Lieng wypływają z gęstego lasu i spadają ponad 120 metry w dół. Wodospad zobaczyłem z punktu widokowego w kurorcie Tad Fane. Istnieje możliwość podejścia do samego wodospadu, ale jako że zebrała się mocna ulewa, musiałem odpuścić. Zobaczyłem za inny popularny wodospad nieopodal – Tat Yuang. Tat Yuang  ma 40 metrów wysokości, a wybudowana nieopodal altana pozwala nacieszyć oczy widokiem.

Zasmakowałem lokalnej kawy (pyszna!) i ruszyłem w dalszą drogę. Kilkakrotnie musiałem zatrzymać się, gdyż zaczął padać deszcz -jeden z tych przystanków zrobiłem w zupełnie lokalnej przydrożnej knajpce, gdzie nikt nie mówił po angielsku, natomiast dzieci dość chętnie pozowały do zdjęć. Do Sekong dotarłem już po zmroku. Tam  zjadłem kolację w restauracji Pha Thip, która miała na ścianach powieszone interesujące zdjęcia z prowincji Sekong. Jako że jest to jeden z najbardziej odległych rejonów Laosu, zdjęcia pokazują jak złom z czasów wojny jest utylizowany w codziennym życiu. Zrobiłem zdjęcia tych zdjęć i zamieściłem je w galerii, gdyż myślę że wielu z Was uzna je za interesujące (wstrzymałem się też od zbytniej ich obróbki). Na noc zatrzymałem się w bardzo starym i nieco zaniedbanym (za to bardzo tanim) pensjonacie, który przeznacza pieniądze na grupę edukującą o malarii.

Płaskowyż Bolaven (Bolaven Plateau) – Z Pakse (A) do Sekong (B)