Archiwa tagu: jaskinia

Doi Phahompok – Szczyt

Doi Phahompok (w języku tajskim: อุทยานแห่งชาติดอยผ้าห่มปก) to druga najwyższa góra Tajlandii (2285 m n.p.m.), znajdująca się w prowincji Chiang Mai, w okolicy miasta Fang. Nie jest zbyt popularna wśród turytów – raczej tylko miejscowi się tam udają. Aby dostać się na szczyt, trzeba koniecznie użyć pojazdu 4×4 lub motocykla. Droga nie jest utwardzona i bardzo trudna. Raz wyjechałem na górę swoim wiernym Honda Sonic 125cc (zobaczcie tylko na zdjęcia, jak mocno brudzi pył z drogi!), a drugim razem załadowałem się na pakę pickupa jednego z miejscowych. Poza sezonem (sezon przypada od grudnia do lutego) prawie nikt tu nie zagląda.

Przed wjechaniem na samą górę, warto zboczyć w lewo, kawałek za punktem sprzedaży biletów (bilet dla obcokrajowców – 400 bahtów, ok. 9 euro, dla Tajów  – 40 bahtów, ok. 1 euro), aby zobaczyć jaskinię Huai Bon. Wejście do jaskini jest niewielkie, ale ciągnie się ona przez 324 m, a korytarz ma od 2 do 25 m szerokości. Wewnątrz znajdują się oczywiście ciekawe formacje skalne, ze stalaktytami i stalagnatami na czele. Wewnątrz jaskini nie ma żadnego oświetlenia, więc koniecznie należy zabrać ze sobą latarkę. W okolicy jest też kilka innych, mniejszych jaskiń, brakuje jednak wskazówek, gdzie są dokładnie. Rzadko kto udaje się odwiedzić jaskinię Huai Bon – ja byłem tam zupełnie sam. Po zwiedzeniu jaskini czas ruszać dalej.

Na górze znajduje się pole biwakowe – najwyżej położone w całej Tajlandii (1924 m n.p.m.). Można bez problemu wynająć namiot. W sezonie działa również restauracja. Od pola namiotowego na szczyt prowadzi szlak długości ok. 3,5 km. Szlak idzie niemal cały czas pod górę i może być dla niektórych dość ciężki. Strażnicy z parku narodowego mówią, aby przeznaczyć 2 godziny na wejście. Mi jednak, jako mocno zaprawionemu w bojach podróżnikowi wyjście na szczyt zajęło tylko godzinę. Za pierwszym razem wstałem o 4 rano, aby dojść na szczyt na wschód słońca o 6 rano, a zamiast tego znalazłem się na górze o 5 rano i czekałem samotnie ponad godzinę na wschód słońca (w tamtym czasie byłem jedynym – naprawdę jedynym – turystą nocującym na szczycie). Za drugim razem wiedziałem, że wyjście zajmie mi tylko godzinę, więc wyszedłem odpowiednio później.

“Doi Phahompok” oznacza “górę z płaskim szczytem” i taki też on jest – oferuje wspaniały widok we wszystkich kierunkach. Szczyt jest na wysokości 2285 m n.p.m., więc rano znajdujemy się nad chmurami, z którego to morza obłoków poniżej nas wyłania się wschodzące słońce. Patrząc na zachód widzimy granicę z Birmą (oraz dalej w głąb kraju) i posterunki wojskowe na szczytach górskich. Nieco na południowy zachód możemy przy dobrej widoczności bez problemu dojrzeć Doi Ang Khang, o której to górze pisałem w poprzednich wpisach.

Park Narodowy Doi Phahompok oferuje także inne atrakcje w pobliżu – słynne gorące źródła i kilka wodospadów. O nich poczytacie sobie już w następnym wpisie.

Po drodze zatrzymałem się także przy pewnej świątyni, na terenie której znajduje się 300-letni drewniany wizerunek Buddhy – dość nietypowy, wręcz unikalny, więc warto go zobaczyć.

Nie zapomnijcie przeczytać drugiego wpisu o Parku Narodowym Doi Phahompok, który można znaleźć klikając tutaj.

Park Narodowy Doi Phahompok (A – punkt kontroli biletów, B – pole biwakowe Kiew Lom, C – gorące źródła Fang)

Pętla Tha Khaek, Laos – Dzień trzeci

Wyobraźcie sobie rzekę, która zanika wewnątrz wapiennej góry, a następnie wije się krętą trasą przez 7 km w całkowitej ciemności – i macie wstępny obraz tego, czym jest jaskinia Kong Lo (lub Kong Lor), jeden z naturalnych cudów Laosu. Ten jaskinio-tunel jest dość okazały – dochodzi do 100 metrów szerokości i w niektórych miejscach niemal tak samo wysoki. Do zwiedzania używa się oczywiście łodzi – coś na kształt zmotoryzowanego czółna. Łódź jest obsłuiwana przez dwóch przewodników (bilet wstępu kosztował 20 000 kipów, wynajęcie łodzi z przewodnikami 100 000 kipów – dla 3-4 osób, więc w sumie musiałem zapłacić 120 000 kipów – ok. 10 euro). Aby przepłynąć przez całość, potrzeba poświęcić niemal całą godzinę. Koniecznie musiałem też zmienić obuwie na japonki, gdyż nie da się zwiedzić jaskini suchą stopą. W głównej komnacie poprowadzono nieco światła, dzięki któremu można lepiej przyjrzeć się stalagmitom i formacjom skalnym. Warto zabrać swoją latarkę – ja miałem ze sobą swoją wierną czołówkę. Naprawdę szkoda, że światło w jaskini jest poprowadzone tylko w głównej komnacie – gdyby było poprowadzone przez całą długość tunelu, znacznie zwiększyłoby to atrakcyjność przeprawy. Zwiedzanie obejmuje przeprawę na drugą stronę, krótki spacer do lokalnej wioski – tam przerwa na napicie się wody – oraz powrót. Na całość trzeba przeznaczyć ok. 3 godzin. Sama wioska nie wyróżniała się niczym od każdej innej wioski – przewodnik zaprowadził mnie do domu znajomego, gdzie to poopowiadali sobie o różnych rzeczach – oczywiście we własnym języku – napiliśmy się przegotowanej wody i ruszyliśmy z powrotem. Na zdjęciach można zobaczyć, w jakich warunkach mieszkają ludzie w wioskach.

Po drodze do Tha Khaek zatrzymałem się przy punkcie widokowym – nie można przegapić tego miejsca, gdyż widok jest naprawdę zapierający dech (panoramę oddaje niestety tylko namiastkę tego widoku). Wczesnym wieczorem dotarłem do Tha Khaek, pomijając miejsca, które zostawiłem sobie na kolejny dzień.

Z jaskini Kong Lo (A) do Tha Khaek (B)